Nauczycielskie podwyżki wejdą w życie prawdopodobnie w połowie marca, gdy prezydent podpisze ustawę budżetową – zapowiedziała minister edukacji Barbara Nowacka w rozmowie w „Dzień Dobry TVN”. W 2026 r. ma zostać uruchomiona kompleksowa reforma oświaty, głownie programowa, przygotowana w dialogu ze środowiskiem oświaty i po przeprowadzeniu niezbędnych analiz i badań. A od nowego roku szkolnego nauczyciele i uczniowie będą pracowali z odchudzoną podstawą programową. Minister zastrzegła jednak, że „szkoła wymaga spokoju”.
– Wiem, że jest bardzo wiele do zmiany w szkole, ale tego się nie zmieni poprzez zmianę jednej osoby, czy władzy, lecz poprzez ciężką pracę wszystkich, począwszy od dyrektorów, kuratorów, nauczycieli, rodziców, po samą młodzież – stwierdziła szefowa MEN w rozmowie z „Dzień Dobry TVN”.
– Obiecaliśmy podwyżkę o 30 proc., co więcej – o 33 proc. dla nauczycieli początkujących, żeby zachęcić ich do pozostania w szkole. Będzie to odczuwalne w portfelach. Najpierw jednak prezydent musi podpisać budżet – dodała.
Nauczycielskie podwyżki prawdopodobnie wejdą w życie w połowie marca – z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 r. – Formalnie podwyżki już działają, ale zostaną uruchomione dopiero po podpisaniu budżetu – zastrzegła.
Jej zdaniem, w wyniku kryzysu w edukacji i złych decyzji poprzedniej ekipy „szkoła stała się smutnym miejscem”, a nie miejscem, w którym człowiek się rozwija, a nauczyciel pracuje z pasją.
– Szkoła wymaga gruntownych zmian i reform – oceniła Barbara Nowacka.
Skrytykowała „ocenozę” towarzyszącą testom, jakie wypełniają uczniowie oraz przeładowaną podstawę programową. – Przecież nasze dzieci uczą się dokładnie tego samego, czego myśmy się uczyli plus dodatkowe przedmioty, nowa wiedza. Wszystko w dosyć niestrawnym sosie. Jak mają super nauczyciela, to mają szczęście. Ale nie wszyscy tak mają. Nie można też wymagać od nauczycieli, żeby byli cudowni za niskie wynagrodzenia – zdiagnozowała.
Jej zdaniem, „20 proc. podstawy programowej jest do wyrzucenia od 1 września br.”. Zastrzegła jednak, że „szkoła wymaga spokoju”.
– Nie może przyjść minister i wyrzucić to, co nauczyciele robią, szczególnie w połowie roku szkolnego. Zmiany wymagają pracy z metodykami. Po drugie, wymagają tego na czym mi szczególnie zależy, czyli konsultacji ze zwykłymi nauczycielami, którzy widzą, na ile rzeczy zapisane w podstawie programowej, realnie zaciekawiają młodzieży, a co można zmienić. Takie konsultacje muszą potrwać kilka miesięcy, żebyśmy byli przekonani, że to jest dobre – wyjaśniła Barbara Nowacka.
Nie wszystkie przedmioty czeka jednak odchudzenie podstawy o mniej więcej 20 proc. Biologia, chemia, fizyka, geografia, język polski i historia – to przedmioty, które czekają zmiany programowe od 1 września 2024 r.
Reforma programowa ma doprowadzić m.in. do zmniejszenia wymiaru prac domowych zadawanych uczniom. – Nauczyciel, który ma tak przeładowaną podstawę programową, nie jest w stanie przerobić całego materiału. Mówi więc dzieciom: nauczycie się w domu. Stąd właśnie ta koszmarna ilość prac domowych. Dziecko skazane jest więc na kompetencje rodziców, którzy nie zawsze mają czas czy możliwość, albo rodziców, którzy kompetencji do tego nie mają albo na korepetycje – podkreśliła minister edukacji.
Nowa ekipa w MEN przygotowuje się ponadto do dużej reformy oświaty, jak wynika z zapowiedzi, głównie programowej.
– Dużą reformę, prawdziwą reformę, która totalnie zmieni polską szkołę, gdzie dzieci zaczną się uczyć rzeczy potrzebnych, w sposób ciekawy, modułowy, będziemy wprowadzać od roku 2026. Tyle czasu potrzeba, żeby to było przebadane. Dosyć mam słuchania, że komuś coś się wydaje, a minister ma odczucie i określone poglądy, „więc dawaj, tu wyrzucamy, tam zmieniamy”. Nie. Zbadajmy to, sprawdźmy, jak działa na świecie i jak może zadziałać w Polsce – zapowiedziała szefowa MEN.
Barbara Nowacka jest ponadto zwolenniczką zwiększenia autonomii nauczycieli i dyrektorów szkół oraz zmniejszenia ich zależności od m.in. kuratorów. Przypomniała strajk nauczycieli w 2019 roku, gdy pokazali oni „siłę, odwagę, determinację, wielką solidarność zawodową”, ale też „pokazali, jak nie działa państwo, gdy nie działa szkoła”.
– Wtedy zaczął się zinstytucjonalizowany hejt władzy na nauczycieli, zorganizowany, widzieliśmy, jak to działało i widzieliśmy, jakie wyrządziło szkody. Nauczycielom trzeba zaufać, dać im maksymalną autonomię, kuratoria nie są od ścigania dyrekcji szkół – podkreśliła.
W jej opinii, kandydatów na nauczycieli powinno się namierzać już na poziomie szkół średnich.
Minister edukacji zaapelowała do rodziców, by „pamiętali, że nauczyciel to ktoś godny szacunku”. – Bo tu też są niepotrzebne napięcia – zauważyła. – Jako Koalicja 15 Października możemy zapewnić, że wyłączymy wszystkie możliwości szczucia, będziemy szukali porozumienia – dodała.
Wkrótce przy MEN ma też zostać powołany rzecznik praw ucznia z szerokimi uprawnieniami.
(PS, GN)