Podwyżki dotrą do nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia. Choć pieniądze nie trafiły jeszcze do kieszeni nauczycieli, to są odłożone w budżecie – zapewniła dziś w Sejmie minister edukacji Barbara Nowacka. Jej zdaniem, wypłatę podwyżek opóźniło weto prezydenta Andrzeja Dudy do ustawy okołobudżetowej. Obiecała też, że podwyżki są jedynie pierwszym krokiem na drodze do odbudowania nowoczesnej polskiej szkoły.
W Sejmie trwa kolejne posiedzenia. W części porządku obrad dotyczącej pytań poselskich znalazła się kwestia wypłaty nauczycielskich wynagrodzeń.
Elżbieta Gapińska (KO) w imieniu grupy posłów zapytała o to, czy MEN zamierza analizować wysokość wynagrodzeń nauczycieli w stosunku do przeciętnych płac w gospodarce oraz czy ministerstwo zamierza przeciwdziałać negatywnym skutkom oddziaływania inflacji na wynagrodzenia nauczycieli.
Przypomnijmy – w budżecie na 2024 r. na oświatę i wychowanie zagwarantowano prawie 98 mld zł. To wzrost o 38 proc. w porównaniu z 2023 r. Z tego na podwyżki dla nauczycieli zabezpieczono 23,5 mld zł w subwencji oświatowej. Od 1 stycznia 2024 r. nauczyciele mają otrzymać 30 proc., a nauczyciele początkujący – 33 proc. W 2023 r. subwencja oświatowa stanowiła 1,87 proc. PKB (produktu krajowego brutto). Po podwyżce wzrośnie do 2,33 proc. PKB.
– To największa jednorazowa podwyżka dla nauczycieli w historii – przypomniała Gapińska.
Według minister edukacji Barbary Nowackiej, ostatnie dni to dobry okres dla polskiej edukacji, ponieważ Sejm przegłosował wczoraj ustawę okołobudżetową, która zagwarantowała nauczycielom rekordowe podwyżki, a obecnie pracuje nad budżetem, w którym zagwarantowane są pieniądze na ten cel.
– Ostatnie 8 lat to czarne lata dla polskiej szkoły m.in. dlatego, że w sposób systemowy poniżano i upadlano nauczycieli. To nie tylko obrzydliwe kampanie hejtu prowadzone przez media publiczne w czasie strajku nauczycieli, gdy walczyli oni o swoją godność i możliwość wykonywania zawodu, ale także poniżanie ich wypowiedziami przedstawicieli ministerstwa dotyczącymi ich wynagrodzeń – przypomniała Barbara Nowacka. – Jako Koalicja 15 Października jedną z pierwszych decyzji od momentu objęcia rządów podjęliśmy przywrócenie godności zawodowi nauczyciela. Dlatego podnosimy wynagrodzenia, i to w sposób niespotykany do tej pory w historii o 30 proc., a dla nauczycieli, którzy zaczynają pracę w szkole o 33 proc. – dodała.
Szefowa MEN zauważyła, że w ostatnich latach wynagrodzenie nauczycieli rozpoczynających pracę w szkole praktycznie zrównało się z płacą minimalną w gospodarce, co oznaczało, że „świetnie wykształcony młody człowiek, chcący wykonywać tę najważniejszą z punktu widzenia państwa funkcję, zarabiał właściwie niewiele ponad płacę minimalną”. Co zniechęcało młodych ludzi do podjęcia pracy w szkole oraz demotywowało nauczycieli do podnoszenia swoich kwalifikacji i rozwoju. W efekcie, w Polsce zaczęło brakować nauczycieli.
– To praktyki, które celowo wprowadził rząd PiS ignorując potrzeby ponad 700-tysięcznej grupy zawodowej – zauważyła szefowa MEN.
Jej zdaniem, tak znaczące podwyżki są dużym wysiłkiem dla budżetu państwa, ale państwo musi się zdobyć na ten wysiłek.
– Bez dobrej szkoły, bez dobrych nauczycieli nie ma przyszłości polskiej młodzieży. Dlatego będziemy inwestować w nauczycielki i nauczycieli. Dlatego podwyżki to dopiero pierwszy etap naszych działań. Podwyżki to nie są jedyne działania, jakie podejmie ministerstwo edukacji w celu poprawienia sytuacji polskiej szkoły. Ale żeby to się wydarzyło, potrzebne jest przywrócenie dobrych zarobków nauczycieli – podkreśliła minister edukacji. – Chciałabym, żeby nauczyciele w przedszkolach i wszystkich typach szkół wiedzieli, że państwo polskie wreszcie o nich zadba, że Rzeczpospolita nie będzie odwracała się plecami od ich ciężkiej pracy, jak to się działo w czasach naszych poprzedników, że nie będzie pogardy i wykluczenia, że będzie za to motywowanie do wykonywania zawodu nauczyciela – dodała.
Jej zdaniem, nauczyciele otrzymaliby podwyżkę szybciej, ale zawetowanie przez prezydenta Andrzeja Dudę pierwszej wersji ustawy okołobudżetowej przesunęło moment wypłaty podwyżki. Jak tylko prezydent podpiszę ustawę okołobudżetową oraz ustawę budżetową, to możliwa stanie się wypłata podwyżek.
– Pracujemy już w MEN nad odpowiednimi rozporządzeniami tak, żeby nauczyciele otrzymali pieniądze jak najszybciej. Zapewniam, że wynagrodzenia będą szły z wyrównaniem od 1 stycznia. Szalenie ważne jest, że choć pieniądze nie trafiły jeszcze do kieszeni nauczycieli, to są odłożone w budżecie – podkreśliła Barbara Nowacka.
Jak zauważyła, podwyżka 30-33 proc. pozwoli skokowo poprawić relację wynagrodzenia nauczycieli do przeciętnych zarobków w gospodarce.
– Nauczyciele nie lubią, gdy się mówi o średnim wynagrodzeniu. Uważają, że przez długi czas oszukiwano ich mówiąc o średniej, gdy tak naprawdę średniej prawie nikt nie zarabia, ponieważ średnia ta jest liczona z odprawami emerytalnymi i dodatkami, które otrzymuje tylko co któryś nauczyciel. Czasami jednak warto skorzystać ze średniej, wtedy, gdy porównujemy średnią nauczyciela do średniej krajowej. Dlaczego do średniej krajowej? Bo tam też są wliczane dodatkowe rzeczy, jak np. odprawa emerytalna – wyjaśniła Katarzyna Lubnauer, wiceminister edukacji. – Okazuje się, że w ciągu ostatnich 8 lat średnia nauczycieli spadała dramatycznie. Średnia nauczyciela dyplomowanego spadła do 102 proc. średniej w przedsiębiorstwie. Po podwyżce wynagrodzeń o 30 proc. mamy natomiast realny wzrost średniej nauczycielskiej powyżej średniej w gospodarce – dodała.
Wiceszefowa MEN przypomniała też, że wzrost wynagrodzenia zasadniczego spowoduje wzrost o 30-33 proc. innych składników wynagrodzenia nauczycieli:
* dodatku za wysługę lat
* wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe
* wynagrodzenia za godziny doraźnych zastępstw
* nagrody jubileuszowej
* wynagrodzenia za pracę w porze nocnej
* dodatkowego wynagrodzenie rocznego
* odprawy emerytalno-rentowej
– Wszystkie te składniki i dodatki są powiązane z płacą zasadniczą i kwotą bazową w budżecie państwa – podkreśliła Katarzyna Lubnauer.
(PS, GN)