Szanowna Pani Minister!
Od kilku miesięcy przez
kraj przetacza się pomruk niedowierzania, zdumienia i oburzenia przybierający
na sile, im bardziej plany reform oświatowych obejmujących likwidację gimnazjów
zdają się stawać realnymi. Słyszę w dyskusjach
argumenty wskazujące bezsens niszczenia dorobku i innowacji z kilkunastu lat, ryzyko
zwolnień i bezrobocia nauczycieli, przepełnienie szkół
podstawowych, nieprzygotowane podstawy
programowe i podręczniki, konieczność zwrotów środków unijnych na nowo
wybudowane, wyremontowane i wyposażone gimnazja, brak zaplecza technicznego szkół
podstawowych, koszty samorządowe.
Jednak jako psycholog od
20 lat związana z oświatą zadaję sobie i Pani Minister
pytania o motywy tej
zmiany i przyświecające jej cele? Czy na pewno dobro dzieci jest
priorytetem i czy zostało
w niej ono uczciwie i rzetelnie przemyślane?
Pierwsze z moich pytań
dotyczy tego, jakie jest uzasadnienie dla kumulowania dzieci i
młodzieży w absolutnie
odmiennych okresach rozwojowych w jednej placówce edukacyjno-
wychowawczej? Czy tylko
ja dostrzegam jak bardzo zmieniły się dzieci, rodzice i ich
problemy? Obserwuję
każdego roku maluchy kilkuletnie – płaczące w szkole z powodu
burzy, siusiające po
nogach, bo nie zdążyły do toalety. Siusiające też ze złości
czy chwilowej
frustracji. Widzę dzieci
z przedłużającymi się problemami separacyjnymi – krzyczące,
kopiące i gryzące
swoich szkolnych opiekunów. Co roku obserwuję rozpiętość na
starcie
potencjału maluchów –
pierwszoklasistów płynnie czytających i takich, którzy nie
przegłoskują własnego
imienia. Obejmujemy opieką dzieci z głębokimi zaburzeniami
komunikacji. Otaczamy
wsparciem rodziców w silnym lęku o bezpieczeństwo swoich
pociech, odprowadzających
i odnoszących tornistry pod drzwi klasy, zrozpaczonych przy
każdej niedogodności
społecznej na którą 6- czy 7-letnie maleństwo jest narażone. Bo
rówieśnicy biegają,
popychają, szturchają, krzyczą czy brzydko do siebie mówią.
Psycholog, zanim podejmie
interwencję czy otoczy opieką, musi ocenić – czyj lęk jest
większy – dziecka czy
rodzica? Kto z nich w sytuacji szkolnej potrzebuje wsparcia, rozmowy,
kontaktu i oswojenia z
rzeczywistością?
Teraz planuje się
połączyć 5-,6-,7-latki z 13-,14-,15- latkami w jednym środowisku
szkolnym. Ale ci
najstarsi to już nie są takie większe dzieci jak pamiętamy te
sprzed 17 lat. Z
dyskretną kredką pod
okiem, czasem ekstrawaganckim kolczykiem czy pierwszym
papierosem wypalonym za
boiskiem szkolnym. To już zupełnie nowa grupa młodych ludzi.
Teraz to dojrzewające
kobiety, młodzi mężczyźni po mutacji, z pierwszym zarostem.
I problemy zupełnie
nowe. To już inne wyzwania niż maluchy z problemami z pisaniem i
czytaniem, koncentracją
czy nadpobudliwością. Praca z nastolatkami to nie tulenie w czasie
burzy. To coś innego niż
bieganie po korytarzach gdy wzburzony malec ucieka, bo w swojej
złości rzucił ławką
czym przestraszył nauczyciela, kolegów a przede wszystkim –
siebie. Ci
gimnazjalni koledzy z
wyższego piętra wnoszą inne wyzwania.
I ja jako psycholog będę
musiała rozstrzygnąć, czy w pierwszej kolejności zaopiekować się
maluchem i jego przejętą
mamą, czy może 14-latką która słabnie w oczach i kwalifikuje się
na gastroenterologię z
powodu wycieńczenia, bo przez urojoną nadwagę wtłoczyła się w
spiralę zaburzeń
odżywiania.
Ten sam psycholog będzie
oceniał, czy nastolatka szantażuje dorosłych w swej niedojrzałej,
rozpaczliwej próbie
kontrolowania otoczenia groźbą samobójstwa, czy może to faktyczny
przejaw depresji,
desperackie wołanie o pomoc albo skrajna reakcja na rozgrywający
się
dramat rówieśniczy czy
rodzinny.
Będziemy już w szkole
podstawowej przyglądać się, czy to, co młodzi umieszczają na
forach
społecznościowych, to
pierwsze nieodpowiedzialne próby demonstrowania kształtującej się
tożsamości, czy może
wymagający pomocy alarm, że w obszarach budzącej się seksualności
rozwojowej wkroczyli na
ryzykowną orbitę. Bo może należy już alarmować rodziców, sąd
rodzinny czy prokuraturę
– bo ujawnione w sieci zdjęcia i fakty świadczą o tym, że ze
starszą
koleżanką ze szkoły
ktoś podejmuje kontakty seksualne, co dla młodej psychiki nie tylko
jest
ryzykowne ale i w świetle
prawa karalne. A wiek inicjacji seksualnej przez siedemnaście lat
znacząco się obniżył.
Przed laty siedmio- i ósmoklasistki nie były poprzez Internet tak
narażone na
wykorzystanie, nękanie i szantaż często z seksualnym tłem.
Taka wydłużona szkoła
podstawowa postawi pedagogów przed dylematem – co powinno być
priorytetem w
działaniach: czy skupić się na profilaktyce niepowodzeń szkolnych
mogących
prowadzić do zaburzeń
zachowania i emocji, czy może gasić pożary w obliczu ryzyka utraty
zdrowia i życia. Ten
pierwszy młodzieńczy papieros czy pierwszy kieliszek może być
drogą
do łamania kolejnych
tabu społecznych, którymi są poważne używki i narkotyki.
Podstawówka w sferze
profilaktyki to był czas budowania posagu dla dzieci, z którego
mieli
korzystać przez kolejne
lata, zasobów, wspierania rozwoju społecznego i emocjonalnego.
Gimnazjum to czas nauki
właściwych wyborów i umiejętności oceny ryzyka, wsparcia w
poszukiwaniu celów w
życiu i kompetencji osobistych, które uchronią przed pokusą i
zagrożeniem, które jest
dużo bardziej złożone i przystępne niż przed kilkunastoma laty.
Czy rodzice ufają, że
jedna ministerialna decyzja wyposaży szkoły w kompetencje i
programy
wspierające rozwój
dzieci na tak różnych etapach rozwojowych? Media narobiły wiele
szkody, kreując gimnazja
na siedliska zepsucia i agresji. Jednak rzetelne badania oświatowe
dawno obaliły te mity.
Agresji fizycznej i słownej najwięcej jest w szkołach
podstawowych.
Tam właśnie dorośli
nieustannie wyciszają konflikty i agresję wśród rówieśników i
mozolne
wdrażają dzieci do
kontroli własnej impulsywności, przewidywania skutków działań,
radzenia
sobie z konfliktami i
frustracjami. Czy rodzice ufają, że w takim kotle emocji i działań
wszystkie dzieci dostaną
wystarczająco dużo wnikliwej uwagi na miarę swoich potrzeb?
W praktyce szkolnej
pracuję też z dziećmi trudno adoptującymi się w środowisku
szkolnym, które z powodu
nieprzystosowania zyskują przykrą łatkę i pozycję, z którą
chciałyby się rozwojowo
pożegnać. Czas przejścia do gimnazjum stwarzał ku temu szansę.
Czysta karta, nowa rola,
nowe wejście w grupę. Często z powodzeniem. Co mam powiedzieć
tym podopiecznym? Jakie
światełko w tunelu szkolnej codzienności pokazać, skoro nie ma
nadziei na zmianę
środowiska i rozpoczęcie edukacyjnej historii na nowo? W dużym
mieście
zawsze uczeń może
zmienić szkolę. Ale co ma zrobić uczeń ze wsi czy małego
miasteczka?
A co powinnam powiedzieć
tym zdolnym dzieciakom, które ostatnie lata dyscyplinują
się, by osiągnąć
wyniki otwierające drogę do wymarzonego gimnazjum sportowego,
plastycznego, językowego?
Jak wytłumaczyć, dlaczego teraz dorośli z nich tak zakpili? I
zaprzeczyli ich
dorosłości, pozostawiając w szkole podstawowej? A jak się ta
zmiana ma do
ministerialnego wymogu
indywidualizowania podejścia do możliwości psychofizycznych
ucznia? Ten 12. i 13. rok
życia był szansą, by w profilowanych klasach gimnazjalnych
uwzględnić pasje ale
też predyspozycje i możliwości młodych ludzi. Aby humaniści
mogli
podążać ze swoimi
talentami językowymi, literackimi, artyści spełniać się przez
sztukę, inni
realizować się w
klasach matematycznych, informatycznych, a jeszcze inni – w
sportowych. I
to działało. Wiem o tym
od naszych absolwentów, obserwowałam to także na przykładzie
swoich własnych dzieci.
Czy teraz skończy się edukacja językowa? Reforma zamyka okres
pozwalający na przygodę
z 8 godzinami języka obcego, native speakerami, wymianami
międzynarodowymi?
Praktyka psychologa
szkolnego wykracza daleko poza pracę z uczniem. Codzienność
zmusza do wsparcia i
współpracy z rodzicami oraz z nauczycielami. Już teraz intensywnie
myślę o tym, jak
inaczej będzie wyglądała rola nauczyciela młodszych i starszych
uczniów. I
jak ciężko może być
wypracować optymalny model postępowania wychowawczego. W jakim
duchu wychowawczym
powinnam edukować nauczycieli? Gdzie znaleźć z nimi granicę
między tym, czego
potrzebują maluchy, a – czego uczniowie najstarsi?
Dla dzieci trudno
wypracować jednoznaczny algorytm postępowania. Ci najmłodsi
potrzebują przede
wszystkim bezpieczeństwa. Nauczycielka (zazwyczaj) zastępuje mamę.
Troszczy się, uczy,
prowadzi niejako za rękę. I tak jak mama, wie kiedy tej ręki nie
puścić.
Czasem w prowadzeniu
grupy warto zadziałać dyrektywnie. Czasem pokazać, że jest się
tym
większym, silniejszym. I
mądrym – tak jak mama. Tylko przy dużym i mądrym dorosłym taki
maluch czuje się
bezpiecznie.
Nastolatek już chce być
daleko od mamy. Nastolatek bardziej niż bezpieczeństwa
potrzebuje… szacunku. I
uwagi. I wolności. W tym także – tej trudnej wolności do błędu,
do
pomyłki. Dlatego domaga
się dialogu. Chce w szkole demokracji. Negocjacji. Nie przyjmuje
bezkrytycznie poleceń,
zaleceń i wymagań. Ale przy swojej niedojrzałości potrzebuje też
chroniących go granic i
norm. Wdrażanych bardzo dyskretnie, najlepiej tak, by pozostawić w
poczuciu, że sam je
współtworzył. Na przymus nasz nastolatek będzie reagował oporem.
Trzeba dużego
doświadczenia, by wiedzieć jak przeprowadzić młodzież przez ten
wrażliwy
okres. I taka granica
między dzieckiem a nastolatkiem jest bardzo płynna, tak jak
elastyczna
musi być forma
komunikacji i relacja między nauczycielem a dzieckiem w różnej
fazie
rozwojowej. Myślę, że
trafnie odczytywali te niuanse nauczyciele szkoły podstawowej i
gimnazjum. Teraz
natomiast wiele roczników stanie się naturalnym poligonem do nauki
bezkonfliktowej i
budującej pozytywną relację komunikacji między nauczycielami i
uczniami. Czy taki cel
chciała osiągnąć Pani Minister?
Jestem psychologiem w
szkole, ale jestem też matką trojki dzieci. Obecnie 21-,17- i
11-letnich. Starsze
przeszły przez gimnazjum, otarły się o sytuacje i doświadczenia
inne niż
oferowała szkoła
podstawowa. I nie żałują etapów w swojej edukacji.
Ale teraz pytam Panią
Minister o warunki kształcenia najmłodszej córki. Tej, która
rozpoczęła naukę w
klasie pierwszej jako 6-latka. Czy jeśli w swojej matczynej trosce
chcę
dla niej dalszej edukacji
zgodnie z predyspozycjami – czy będę mogła jej to zaoferować?
Jak
wytłumaczyć córce, że
nie spełnią się jej marzenia o dwujęzycznym hiszpańskim
gimnazjum,
wymianach zagranicznych i
lekcjach z Hiszpanami? Jakie znaleźć argumenty, by nie
podcinać już teraz
dziecku skrzydeł? A jakie Pani Minister ma propozycje dla mnie jako
matki, gdy chcę ochronić
swoje dziecko przed zatłoczoną, wielozmianową edukacją w
liceum? Córka jako
14-latka trafi do klasy, w której spotkają się 3 roczniki. 14- i
15-latki po 8
klasie podstawówki (gdyż
równolegle 6- i 7-latki rozpoczynały klasę pierwszą) oraz 15- i
16-
latki po 3 gimnazjum.
Będą się uczyć według tego samego programu? Czy różnych?
Zarówno
rodzice jak i nauczyciele
powinni już a tym etapie znać odpowiedź na to pytanie.
Z obliczeń wynika, że
spotkają się dzieci w klasie pierwszej liceum i będą się uczyć
4
lata w podwójnie licznym
roczniku, w kilkuzmianowej szkole. A może Pani Minister widzi
jakąś alternatywę i
zechce coś podpowiedzieć rodzicom?
Mnie jako rodzica ma
prawo interesować, jakie będą kryteria przyjęć do liceum i do
poszczególnych klas.
Rejonizacja? Egzaminy do liceum? Takie same dla absolwentów
gimnazjum, jak i dla
młodszych absolwentów podstawówki? Czy może testy gimnazjalne
wraz z testami po klasie
ósmej (wszak ministerstwo dopiero co chlubiło się likwidacją
sprawdzianu po 6 klasie).
Każda matka chce
stworzyć warunki, by dzieci realizowały swoje marzenia. Ale może
dla dzieci bezpieczniej
nie mieć marzeń o ciekawych studiach, atrakcyjnym zawodzie, gdy do
konkursu o każde miejsce
na uczelnię stanie 2 razy więcej kandydatów. Każdy o różnym
stopniu dojrzałości.
Bowiem będą to młodzi 18-, 19- i 20-latkowie. Dlaczego? Ponieważ
od
kilku lat na każdym
poziomie edukacyjnym równolegle rozpoczynały kształcenie 6- i
7-latki.
Naukę w klasie 6
kończyły zatem 12- i 13-latki. Gimnazjum kończyły 15- i 16-latki.
Więc
spotkający się
absolwenci klas 8. i 3. gimnazjum stworzą grupę 14-, 15- i
16-latków. Co po 4
latach licealnej nauki
pozwoli przystąpić do matury równocześnie 18-, 19- i 20-latkom.
Każdy, kto uczył lub
wychowywał młodego człowieka wie, że dojrzałość 18- i 20-
latka jest zupełnie
inna. Inna zdolność do przewidywania i planowania przyszłości,
stawiania
i formułowania celów.
Różna refleksja o własnych predyspozycjach i zamiarach życiowych.
A to warunkuje zdolność
do pracy, wytrwałości, koncentracji na zadaniach. Czy równoczesna
matura 18-, 19-,
20-latkow to świadomy i celowy zabieg Pani Minister? Czy może
przeoczony niuans w tak
zaprojektowanej reformie? Pewnych niuansów doradcy ministerialni
również nie
przewidzieli. Przygotowując dobrą zmianę w oświacie Pani Minister
nie
przewidziała, co zrobić
z uczniami klas I gimnazjum z roku 2016/2017, którzy nie uzyskają
na rok 2017/2018 promocji
do klasy II. Jak mają powtórzyć i utrwalić materiał klasy I
jeżeli
w kolejnym roku nie
będzie już takiej klasy? Ktoś ich przekieruje do klasy VII szkoły
podstawowej? Wielu
rodziców i absolwentów o to pyta – my jednak nie znamy
odpowiedzi.
Przykro mi, że na takich
ministerialnych przeoczeniach może zrodzić się porażka
niejednego, wrażliwego
18-latka, z którą będzie on sam szedł przez życie. Pani Minister
raczej nie zapowiada
działań wspierających dla młodych absolwentów liceum,
zagubionych
w rzeczywistości
trzyrocznikowej, improwizowanej w programach nauczania, przepełnionej
demograficznie edukacji.
Wygaszanie gimnazjów i wydłużanie podstawówek w każdym
kolejnym roku będzie
prowadziło do tego samego chaosu demograficznego i rozwojowego.
Może programy nauczania
dla rożnych absolwentów będą bardziej przemyślane, ale pozostałe
problemy mogą na stałe
zdeterminować losy tych pechowych 3 roczników, którym w
pierwszym roku przypadnie
rola testowania dobrej zmiany edukacyjnej.
Proszę o rozwagę, aby
cele polityczne i ambicjonalne nie zdominowały kobiecej i
nauczycielskiej troski o
dobro dzieci.
Drodzy Rodzice, bądźcie
uważni zanim poprzecie nową reformę. Tamte 8-klasowe
szkoły to już miniony
świat. Świat się zmienił i dzieci się zmieniły. Dojrzały i
usamodzielniły
się w porównaniu do
minionych absolwentów 8 klas. Nowy świat niesie nowe wymagania,
nowe szanse, ale też –
nowe ryzyko dla naszych dzieci, zwłaszcza gdy o ich losie zadecydują
dorośli bez należytej
rozwagi, wyobraźni i… doświadczenia.
Agnieszka Magacz-Rusinek,
psycholog w szkole podstawowej, Poznań