Miewam takie myśli, nikt z nas nie jest ze stali. Dlatego na rozpoczęcie roku szkolnego apelowałam do rodziców: „Zacznijmy szanować nauczycieli, prowadźmy z nimi dialog – nie kłótnie, rozwiązujmy problemy, a nie przerzucajmy się odpowiedzialnością”. Poinformowałam rodziców, że nauczycieli brakuje, że wkrótce nie będzie już pani Kowalskiej i pana Nowaka, ale pani Wakat i pan Zastępstwo. Apeluję więc o zrozumienie.
Z Wiolettą Krzyżanowską, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 323 im. Polskich Olimpijczyków w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Po zmianach w awansie zawodowym część nauczycieli znalazła się w nowym systemie awansu, a część objęły przepisy przejściowe. Nie wszyscy orientują się w tym, jaka jest obecnie ich sytuacja. Zdezorientowani są szczególnie młodzi nauczyciele, którzy przed 1 września br. zdobyli stopień kontraktowego. W nowym systemie ten stopień został zlikwidowany.
– Wielu młodych nauczycieli odbiera to w ten sposób, że ich pozycja zawodowa została zdeprecjonowana. Kiedy zdobyli stopień nauczyciela kontraktowego, mieli poczucie, że coś osiągnęli i że warto nadal planować karierę. Teraz czują, że nie doceniono ich wcześniejszych starań. Niektórzy znowu poczuli się trochę tak, jakby byli na początku swojej drogi zawodowej. To ich załamało, nawet przeraziło. Motywacja do starania się o awans została w nich zachwiana. W myśl ustawy przekaz jest prosty: kto nie jest mianowany, ten jest początkujący. Jeśli jednak zaczynamy się w to wgłębiać, to widzimy, że tu nic proste nie jest, bo działają przepisy przejściowe. Sytuacja nauczycieli kontraktowych jest więc inna niż tych poczatkujących, którzy dopiero podjęli pracę w szkole.
Mamy gigantyczny chaos, który wprowadził daleko idącą niepewność. Bo te nowe przepisy nie są przejrzyste. Jak się czyta nowelizację Karty Nauczyciela, to w nowych przepisach jest wiele wyjątków i odesłań do przepisów przejściowych.
Do jakiego stopnia to komplikuje nauczycielom planowanie awansu?
– Nauczyciele wpadli w panikę. Nawet dyrektorom z dużym stażem pracy trudno jest się w tym wszystkim połapać, a mamy przecież niemałą wprawę w czytaniu i rozumieniu przepisów prawa. Ustawę w ostatecznym kształcie uchwalono 5 sierpnia br., a nie była to tylko nowelizacja KN, bo wprowadzono też poprawki w wielu innych aktach prawnych. Zaskoczyło nas jednak to, że nie dano nam czasu, żeby się z tymi zmianami zapoznać. W dodatku, o ile ustawa obowiązuje od 1 września br., o tyle na przepisy wykonawcze musieliśmy czekać niemal do połowy września. Nie zdziwię się wcale, jeśli dojdzie do błędów w postępowaniach.
Jedni idą starym trybem, inni nowym, a o stopień mianowanego, czyli pierwszy stopień awansu w nowym systemie, początkujący nauczyciel będzie mógł się starać po czterech latach pracy, przy czym w tym okresie ma odbywać nie „staż”, tylko „przygotowanie do zawodu”. Bardzo zmienia się też nomenklatura. Najwięcej problemów sprawia jednak okres przejściowy, czyli to, co dzieje się z nauczycielem kontraktowym.
MEiN przygotował poradnik na temat wdrażania nowego systemu awansu w świetle przepisów przejściowych. Cokolwiek to usprawniło?
– Pytanie, co nam to daje. Popatrzmy szczebel niżej. Przykre jest to, że organ nadzoru pedagogicznego, czyli kuratorium, jedyne co zrobiło, to odczytało dyrektorom szkół Dziennik Ustaw i ogólnie poinformowało, czego te zmiany dotyczą. Nie wiem, dlaczego sami mamy się wszystkiego doszukiwać. Nie omówiono z nami na odrębnym szkoleniu konkretnych przykładów, nie pokazano konkretnych ścieżek zawodowych, np. komu i jak skracana będzie ścieżka awansu. Wszystkiego, czego chciałam się dowiedzieć, usłyszałam dopiero na opłaconych ze szkolnego budżetu trzech szkoleniach.
Te trzy szkolenia wystarczyły? Już Pani wszystko wie o awansie?
– Praca w oświacie uczy pokory, wszystko okaże się w praniu. To jest też cechą tych zmian, że ich skutki poznamy dopiero w praktyce. I jeszcze jedno. Po zmianach różnica w wynagrodzeniu zasadniczym między nauczycielem początkującym a mianowanym wynosi niecałe 200 zł. Żadna motywacja. Na stopień mianowanego nauczyciel początkujący pracuje trzy lata i dziewięć miesięcy. Nie rozumiem, jak ktoś mógł założyć, że młody człowiek po studiach będzie czekał przez ten czas na tak minimalny wzrost pensji.
Kogo to zachęci do pracy? Młodzi ludzie będą się śmiać w nam w twarz. Obecnie mam czterech nauczycieli, którzy dopiero zaczynają pracę w szkole, czterech z nieco większym doświadczeniem i całą grupę dotychczasowych kontraktowych, którzy jeszcze nie są mianowani.
Od żadnego z nich nie usłyszałam, by nowa perspektywa awansu zawodowego zachęciła ich do pracy. Wszyscy tylko z politowaniem kiwają głowami.
A jednak przyszli pracować w szkole. Co ich przyciągnęło do tego zawodu?
– Motywacje są różne. Jedna z nauczycielek powiedziała, że ma dziecko w wieku szkolnym i ta praca jej w tej chwili odpowiada. Ktoś inny stwierdził, że chce po prostu spróbować swoich sił. Zobaczę, jak będzie – usłyszałam.
Skoro te zmiany w niczym nie pomogły, jedynie skomplikowały sytuację, to jaki był sens ich wdrażania w czasach niepewnej sytuacji kadrowej?
– Sama sobie zadaję to pytanie. Nie jest łatwo spiąć kadrowo organizację pracy szkoły. Jeśli słyszę, że w jednym z liceów średnia wieku nauczycieli fizyki to ponad 70 lat i że było zero chętnych, którzy chcieliby studiować fizykę na kierunku nauczycielskim w tym roku szkolnym, no to ja się pytam, jak te zmiany w awansie mają przełożyć się na zainteresowanie tym zawodem?
Bez realnych podwyżek płac, ale nie takich na poziomie 7 proc. przy inflacji wynoszącej prawie 20 proc., kryzys kadrowy będzie się jeszcze bardziej pogłębiać. Żadna reforma tego już nie zmieni.
(…)
Jak silne jest rozgoryczenie w środowisku?
– Po strajku, po tej zaplanowanej fali hejtu, nauczyciele jeszcze znoszą jakoś nieustanną pogardę. Wbrew wszystkiemu ten zawód ma swoje plusy, chociaż jest ich coraz mniej. Z tego też powodu nie wszyscy odejdą, bo nie każdy z nas jest gotowy na dużą zmianę, na nowy zawód. Niektórzy nauczyciele zostają ze względu na dobrą atmosferę pracy w swojej szkole. Zostają, bo lubią szkołę, a nie dlatego, że chcą realizować misję MEiN.
Strajk był trzy lata temu. Co spowodowało, że tak mocno utkwił w pamięci?
– Wrył się tak głęboko w pamięć nauczycielską, że trudno o nim zapomnieć. To był potężny zryw nauczycieli, który objął swym zasięgiem cały kraj. Wcześniejszym protestom daleko było do skali z 2019 r. Wściekłość nauczycieli na zmiany związane m.in. z oceną ich pracy była wtedy tak ogromna, że pojawiła się silna chęć zawalczenia o siebie. Przykre było to, co nas spotkało po tym wszystkim.
Dlatego tak bardzo spodobała się nam inicjatywa Miasteczka edukacyjnego ZNP, czyli wyjście z przekazem pozytywnym do społeczeństwa. W miasteczku odbyło się wiele debat, ale do wszystkich poruszonych tematów dodałabym jeszcze jeden, o roli dyrektora szkoły w edukacji. Nam, dyrektorom, również nie jest lekko, wielu z nas też rezygnuje z pracy.
Czuje się Pani coraz bardziej obciążona obowiązkami?
– Wszyscy czekamy na dobre słowo. Wolałabym usłyszeć od ministra: bardzo wam dziękuje, że jesteście. Chciałoby się, by minister okazał nam ludzkie zrozumienie. W pracy nauczycieli bardzo ważne są umiejętności miękkie, wymaga się od nas empatii wobec wszystkich wokół, ale w drugą stronę to nie działa. Rzadko słyszymy miłe słowa. Empatii jest za mało. Dlatego w Dniu Edukacji Narodowej powiedziałam do swoich nauczycieli: „Przytulam was do mojego serca, bo wiem, że teraz tego najbardziej potrzebujecie”.
I spodobało im się?
– Tak. Jeśli chce się mieć kadrę, to pozafinansowe sposoby motywowania czy po prostu podziękowania za pracę są bardzo potrzebne. Oczywiście mogę mówić tylko za siebie. Wszystkim nam jest trudno. Nauczycielom. Dyrektorom. Jedziemy na tym samym wózku, chociaż ten dyrektorski wydaje się cięższy i trudniejszy do ciągnięcia.
Warto nadal ciągnąć ten wózek?
– W trudnych momentach dużo o tym myślę. Kiedy 29 sierpnia zrezygnowała z pracy polonistka i zostałam z kolejnym wakatem, naprawdę chciało się rzucić to wszystko, zająć się czymś innym. Miewam takie myśli, nikt z nas nie jest ze stali. Dlatego na rozpoczęcie roku szkolnego apelowałam do rodziców: „Zacznijmy szanować nauczycieli, prowadźmy z nimi dialog – nie kłótnie, rozwiązujmy problemy, a nie przerzucajmy się odpowiedzialnością”.
Poinformowałam rodziców, że nauczycieli brakuje, że wkrótce nie będzie już pani Kowalskiej i pana Nowaka, ale pani Wakat i pan Zastępstwo. Apeluję więc o zrozumienie.
(…)
Dziękuję za rozmowę.
Fragment wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 42 z 19 października br.