Szykuję się na zmiany kadrowe, do których może dojść w trakcie roku szkolnego. Mam nauczycieli, którzy po prostu chcą odejść z zawodu. Ja ich rozumiem. Decydują się przejść poza obszar oświaty ze względu nie tylko na sytuację finansową. Niektórzy są aktualnie w trakcie procedur rekrutacyjnych. Tak się dzieje, kiedy pojawia się jakaś atrakcyjna propozycja pracy dla nauczyciela, który poszukiwał takiego rozwiązania od dłuższego czasu.
Z Katarzyną Spychałą, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 373 w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czy po kilku tygodniach od rozpoczęcia zajęć w nowym roku szkolnym, można powiedzieć ze spokojem, że sytuacja kadrowa się unormowała?
– Nikt chyba nie ma pełnej obsady kadrowej, mam tu na myśli nie tylko swoją szkołę, ale także inne zaprzyjaźnione placówki. W każdej braki kadrowe są mniejsze lub większe. U nas nadal są wakaty w świetlicy, ciągle też poszukujemy nauczycieli wspomagających dla uczniów z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego ze względu na zespół Aspergera i zagrożenie niedostosowaniem społecznym. Od września przybyło nam troje dzieci z orzeczeniami.
Czy te dzieci pozostają bez pomocy nauczycieli wspomagających?
– Łącznie musimy mieć wsparcie dla 23 dzieci. To jest dużo. Znalezienie nauczycieli wspomagających jest bardzo trudne, podobnie jak skompletowanie całej kadry. Nowych orzeczeń jest coraz więcej. Dla dzieci, które otrzymały je tuż przed wakacjami, jakoś udało się zorganizować nauczycieli wspomagających, dla tych troje jeszcze nie mam.
Szykuję się ponadto na zmiany kadrowe, do których może dojść w trakcie roku szkolnego. Mam nauczycieli, którzy po prostu chcą odejść z zawodu.
To już pewne?
– Niestety, tak. Ja ich rozumiem. Decydują się przejść poza obszar oświaty ze względu nie tylko na sytuację finansową. Niektórzy są aktualnie w trakcie procedur rekrutacyjnych.
Decydują się na udział w nich nawet po rozpoczęciu roku szkolnego. Tak się dzieje, kiedy pojawia się jakaś atrakcyjna propozycja pracy dla nauczyciela, który poszukiwał takiego rozwiązania od dłuższego czasu.
Nauczyciele informują Panią z wyprzedzeniem o swoim planach zawodowych poza oświatą?
– Generalnie taką wiedzę posiadam nieco wcześniej. Ale o niektórych planach dowiedziałam się we wrześniu. Jest to utrudnienie, ale jak już mówiłam, pretensji nie mam. Jeden z nauczycieli, na szczęście, przeczeka okres wypowiedzenia, żebym i ja miała szansę znaleźć kogoś na jego miejsce. To ważne, bo odchodzi chemik.
Nie widziałam nigdzie ogłoszeń: „nauczyciel chemii szuka pracy w szkole”. Jak Pani zrekrutuje nowego nauczyciela?
– Zamieściłam ogłoszenia, gdzie tylko się dało. Szukałam też wśród nauczycieli emerytowanych, których sama dobrze znam, i takim sposobem udało mi się namówić do powrotu nauczycielkę, która weźmie chemię w klasach ogólnych. Natomiast cały czas szukam nauczyciela do klas dwujęzycznych, on musi mieć dodatkowe kwalifikacje.
(…)
Po dwóch miesiącach od rozpoczęcia zajęć w szkole zwykle w szkołach nadchodził czas spokoju i realizacji zaplanowanych zadań….
– … to już inne czasy. O spokoju już absolutnie nie można mówić. Widzę to chociażby po swoim biurku. Jest zasypane dokumentami. Mnóstwo rzeczy jest na wczoraj, także sprawy związane z awansem zawodowym po nowemu. Nauczyciele, którzy mają dawny stopień kontraktowego, a według nowej nomenklatury są nauczycielami początkującymi, muszą sobie wiele spraw przemyśleć.
Nauczyciele początkujący to bardzo zróżnicowana grupa. Niby są przepisy, ale tak naprawdę każdego z nich trzeba traktować z osobna. Każdy z nich jest w innej sytuacji po tych zmianach.
(…)
Skoro nauczyciele są przygaszeni, to jak liczyć na ich zaangażowanie?
– Nauczyciele są bardzo zmęczeni, ale uczyć jeszcze chcą. Mówię o tych, którzy zostali. Ogólna sytuacja, brak perspektyw na poprawę warunków finansowych i organizacyjnych odbija się na ich nastrojach, ale raczej nie na pracy. Zapomina się też, że bardzo wielu przechorowało covid, mają poważne powikłania i problemy zdrowotne.
Wielu choruje tygodniami. Stąd tych godzin do obsadzenia przybywa, ciągle musimy organizować zastępstwa. Nadal to są poświęcenia kosztem czegoś, a nie czujemy, żeby to był zawód szanowany, chociaż my w szkole dostajemy od rodziców dużo pozytywnych sygnałów. Takich wzmacniających.
To wzmocnienie szkolnego środowiska coś zmienia?
– I tak, i nie. Nauczyciele czują, że nikt nie chce ich słuchać, że wszystkie zmiany wprowadzane są w oderwaniu od szkolnej rzeczywistości. Czy jest się po co wysilać, skoro i tak dostaniemy po głowie? – to jest teraz standardowe myślenie. Mam 65 nauczycieli, jest więc o czym rozmawiać.
Oceńmy poziom zadowolenia nauczycieli z zawodu w skali od 1 do 10, przy czym 10 to maksimum zadowolenia. Jak było pięć lat temu, a jak jest teraz?
– Jeszcze kilka lat temu obstawiałabym to zadowolenie na osiem, obecnie na pięć, może mniej. Zawód stracił na prestiżu. W tych czasach o prestiżu to trzeba zapomnieć. Nauczyciele chcieliby trochę świętego spokoju. Każdy z nich powtarza, że chciałby w końcu po prostu uczyć, nie zastanawiać się, co jeszcze wymyśli MEiN, jakie wymagania postawi, co nowego pojawi się w podstawie programowej, w organizacji pracy szkoły.
Ciągłe zmiany zniechęcą w końcu każdego. Częściej niż kiedyś zadajemy sobie pytanie: „w imię czego”.
Czasy, kiedy nauczyciel mógł spędzić życie zawodowe w jednej szkole, bezpowrotnie minęły?
– Mam nadzieję, że to będzie jeszcze możliwe.
Czyli nadzieja jest, ale…
– Młodzi nauczyciele, którzy pracują u nas dwa-trzy lata, przynajmniej na razie deklarują, że chcą zostać na dłużej.
Dziękuję za rozmowę.
***
Przedstawiamy fragmenty wywiadu. Cały wywiad w GN nr 43-44 z 26 października – 2 listopada br. (wydanie drukowane i elektroniczne – e.glos.pl)