30 marca, 2019

Coś na weekend. Tym razem nie o strajku.

Dzisiaj sobota, jutro niedziela i dopiero pojutrze - poniedziałek. Odetchnijmy trochę od problemów związanych z nadchodzącym strajkiem. Przydałaby się jakaś weekendowa rozrywka...? Może wystarczy na chwilę oddać się marzeniom? Tylko - o czym może marzyć nauczyciel w Polsce...? Wielu nie do końca zorientowanych odpowie, że tylko o wielkiej kasie. Tak jednak nie jest, choć to prawda, że marzymy także o tym, by godnie zarabiać.
Coś wam opowiem. Od tego czasu minęło już blisko 30 lat, a jednak dla mnie było to przeżycie, które do dzisiaj pamiętam, jakby rzecz działa się w tej chwili. Zacznę tak, jak zaczyna się większość bajek. Jednak, czy to bajka, czy nie bajka - myślcie sobie jak tam chcecie...

Dawno, dawno już temu - w roku 1990 miałem wielką przyjemność spędzić dwa tygodnie w Finlandii. Wśród wielu atrakcji, które zachowałem w pamięci do dzisiaj, było zwiedzanie przedszkola w mieście Vamtaa, przyklejonym do Helsinek tak jak Luboń do Poznania, czy Karpicko do Wolsztyna. Wielka mi atrakcja - przedszkole! Znam polskie przedszkola - co atrakcyjnego i ciekawego może być w Finlandii liczącej około 10 razy mniej ludności niż Polska. Dziesięć razy mniej ludności, to przecież statystycznie także dziesięć razy mniej mądrych ludzi niż w Polsce.
Sam budynek przedszkola był bardzo oryginalny, bo okrągły. Dookoła budynku był korytarz, z którego wchodziło się do wszystkich pomieszczeń. W przedszkolu nie było nikogo, o kim, w polskim rozumieniu, można by powiedzieć, że jest pracownikiem obsługi, czy administracji. Wszyscy pracownicy przedszkola byli nauczycielami. 
Dzieci, które rano przychodziły do przedszkola, same wybierały co chcą dzisiaj robić. Do dyspozycji miały wiele możliwości, także i takie, które nie mieściły się w głowie polskiego nauczyciela. Chciały słuchać bajki czytanej przez nauczycielkę - słuchały, chciały się wybrudzić farbami podczas zajęć plastycznych - brudziły się, chciały śpiewać - śpiewały, chciały gotować obiad - gotowały, sprzątać korytarz - sprzątały, pielęgnować trawnik - pielęgnowały - bo nawet pan, który zajmował się ogrodem był nauczycielem. Kuchnia w tym przedszkolu była wyposażona w normalnej wielkości kuchenki gazowe dla dorosłych i takie malutkie, a przecież działające, dla dzieci. Panie pracujące w kuchni były nauczycielkami.
Radosne przedszkole, bez sfrustrowanych dzieci i bez sfrustrowanych nauczycieli. Bo i czym ci nauczyciele mieliby się frustrować - radosną pracą? dobrymi zarobkami?
Prawda - to było wtedy przedszkole eksperymentalne. Niestety nie wiem, czy ten eksperyment się przyjął, czy stał się jakimś stałym i trwałym elementem edukacji fińskich dzieci. Wiem jednak, że Finowie wyciągali wnioski i jeśli nawet popełniali błędy, to je eliminowali i stworzyli system oświaty, który dzisiaj funkcjonuje wzorowo.
To tyle moich wspomnień z pobytu w Finlandii.

Teraz proponuję lekturę, która może będzie jakimś przyczynkiem do marzeń o sprawnym systemie edukacji w Polsce. Poczytajcie także i to:

10 różnic pomiędzy polskim a fińskim systemem edukacji

Przykład z góry - rzecz o skandynawskim modelu edukacji
Pozdrawiam
Sławomir Wieczorek

Łączna liczba wyświetleń