Wierzyłem, że ta dyskusja skupi się nie tyle na porównywaniu czasu rządzenia, który mamy już za sobą, ale przede wszystkim ze strony ministra usłyszę jakieś propozycje rozwiązań w kontekście niskich wynagrodzeń nauczycieli. Przypomnę państwu, że mamy rok 2022, że mamy przeszło 12 proc. inflację, że mamy przepełnione klasy, że mamy gości z Ukrainy w szkołach i wynikające z tego nowe obowiązki. A po raz kolejny słyszę rozmowę, kto dał więcej, a kto mniej – tak Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP podsumował dyskusję na sejmowej komisji edukacji na temat wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty.
O informację ze strony szefa MEiN na temat wynagrodzeń w oświacie zwróciła się grupa posłów i posłanek opozycji. Zamiast Przemysława Czarnka informację przedstawił wiceszef MEiN Dariusz Piontkowski, ale po jego prezentacji i dwóch godzinach dyskusji przedstawiciele opozycji ocenili, że zamiast informacji zobaczyli „proces manipulacji liczbami”.
Także przedstawiciele oświatowych związków, którzy występowali w roli gości nie byli usatysfakcjonowani przebiegiem posiedzenia komisji, podczas którego dochodziło do przerzucania się trudnymi do zweryfikowania danymi, ale brakowało politycznej woli by się porozumieć i coś zmienić.
– Żeby poszczególnym ugrupowaniom pewne rzeczy przypomnieć chcę powiedzieć, że do 2015 roku wynagrodzenia w oświacie wzrosły o 43, 9 proc. To adresuję do posłów PiS. Natomiast do roku 2021 wynagrodzenia wzrosły o 27, 4 proc – tłumaczył Krzysztof Baszczyński po starciu PO-PiS.
– Pan minister powiedział, że nieprawdą jest iż rząd nie docenia nauczycieli. Rozumiem, że ma pan prawo do własnych opinii, ale nie ma pan prawa do własnych faktów, a fakty są zupełnie inne. Rozumiem, że państwo tak doceniliście nasz zawód, że podwyższyliście nam wynagrodzenia o 4,4 proc. Najbardziej bolało to, że zrobili to nauczyciele nauczycielom. I na dodatek napisaliście, że ma to ma rzekomo podnieść prestiż zawodu – podkreślił.
Posiedzenie komisji rozpoczęły jednak wystąpienia posłanek wnioskodawców: Krystyny Szumilas z PO i Agnieszki Dziemianowicz Bąk z Lewicy.
Była minister edukacji przedstawiła prezentację „Prawda o wynagrodzeniach nauczycieli” i wskazywała, ile zarabiają obecnie nauczyciele, a ile zarabiali za rządów PO-PSL w stosunku do płacy minimalnej.
– Nie zależało państwu na podnoszeniu prestiżu zawodu, ale na zubożeniu i zdeprecjonowaniu tego zawodu – mówiła zwracając się do Piontkowskiego i posłów PiS. – Nie tylko młodzi nauczyciele nie przychodzą do pracy, ale także starsi rezygnują – zaznaczyła.
– Myśmy już ten temat wielokrotnie podnosili, ale państwo zawsze reagujecie alergicznie. Pamiętamy, że chcieliście wykończyć nauczycieli falą hejtu i poniżenia więc może nie powinniśmy się dziwić, że chcecie ich także wykończyć finansowo – zwróciła się do PiS Agnieszka Dziamianowicz-Bąk.
– Z roku na rok rozmawiamy o tym, że brakuje nauczycieli. W tej chwili mamy ponad 8 tys. wakatów – przypomniała. – Dziś edukacja to jest polska racja stanu i wszyscy powinniśmy ją tak traktować – alarmowała, ale na niewiele się to zdało.
Minister Piontkowski odpowiedział swoją prezentacją: „Struktura zatrudnienia nauczycieli według poziomu wykształcenia i stopnia awansu zawodowego”. Ze slajdów wynikało oczywiście, że z wynagrodzeniami nauczycieli i subwencją oświatową za rządów PiS jest coraz lepiej. A od 1 września stażyści zarobią o 20 proc. więcej, natomiast kontraktowi o 8 proc., choć stopnie te według planów MEiN mają zostać zlikwidowane.
Nauczyciele – powtarzał Piontkowski – mogliby zarabiać więcej ale – tu po raz kolejny powtórzył absurdalny zarzut MEiN – związki nie zgodziły się na zmiany w pragmatyce zawodowej. – Chcemy żeby ten zawód cieszył się wysokim prestiżem, ale nie tylko płace świadczą o prestiżu – przekonywał chyba sam siebie.
– To jest recydywa. Kolejna prezentacja fake newsów – komentowała prezentację MEiN Katarzyna Lubnauer (PO). Inni przedstawiciele opozycji też nie zostawili suchej nitki na slajdach MEiN. „Jest małe kłamstwo, duże kłamstwo i statystyka”, „proces manipulacji liczbami”, „nauczyciele przecierają oczy” – komentowali dane Piontkowskiego.
– W Łodzi minimalne wynagrodzenia pracownika administracji i obsługi zajmującego się sprzątaniem szkoły wynosi 3612 złotych. Pracownik sprzątający z 20-letnim stażem zarobi 4214. Oczywiście nie ma chętnych do tej pracy, ale jak w takim razie chce pan przekonać do pracy młodych nauczycieli skoro nie ma chętnych do sprzątania szkół za wyższą płacę? – pytał wiceszefa MEiN poseł Krzysztof Piątkowski (PO).
Inni posłowie opozycji także opowiadali ile zarabiają nauczyciele w ich szkołach i dane te miały się nijak do danych MEiN.
– Ministrowie się zmieniają, rządy się zmieniają a beznadzieja w zarobkach nauczycieli się nie zmienia – zauważył Artur Dziambor z Konfederacji.
Krzysztof Baszczyński przypomniał, zwracając się do posła Dziambora, że rozmowy związków z MEiN na temat wzrostu wynagrodzeń w oświacie zostały przerwane przez Przemysława Czarnka.
– Ale wszystkie związki nie wyraziły zgody na to co chciano nam zafundować. I nie chodzi tylko o wzrost pensum. To również tzw. godziny karciane, to również zmniejszenie świadczenia urlopowego. Chciano nam odebrać wiele innych praw. Z jedną rzeczą się z panem zgadzam, że politycy nie powinni decydować o wynagrodzeniach nauczycieli – mówił wiceprezes ZG ZNP. – Dlatego, mam nadzieję, że zrobi pan wszystko by inicjatywa obywatelska („Godne płace i wysoki prestiż zawodu nauczyciela – przyp. red), zmierzająca do tego by wynagrodzenia nauczycieli były powiązane ze średnią w gospodarce miała swoje kolejne czytania – dodał.
Baszczyński apelował, do Piontkowskiego by nie mówić o średnich wynagrodzeniach w oświacie, bo jak może nauczyciel stażysta otrzymywać 3600 złotych skoro nie ma dodatku stażowego, motywacyjnego, za wychowawstwo. – To jest system, który zakłamuje rzeczywistość i albo zrobicie państwo wszystko aby odczarować tą rzeczywistość albo nic się nie zmieni. To co zrobiliście z nowelizacją Karty Nauczyciela to jest kpina. Wy to nazywacie reformą awansu zawodowego? Przecież to jest jakieś nieporozumienie– kontynuował, ale prowadząca obrady szybko odebrała mu głos.
Krytyczny wobec MEiN był także przedstawiciel oświatowej „Solidarności” Jerzy Ewartowski. – Apeluję do pana przełożonego – zwrócił się do Piontkowskiego – niech mu pan przekaże, żeby przestał chodzić po różnych redakcjach i opowiadać o tych mitycznych 36 proc. podwyżki dla nauczycieli. Taka retoryka tylko ogłupia społeczeństwo i nie sprzyja wzrostowi prestiżu – stwierdził.
Co wynika z tej dyskusji o zarobkach nauczycieli? – Nie otrzymaliśmy informacji, jakiej się domagaliśmy od MEiN. Nie usłyszeliśmy propozycji na przyszłość, ani nie dowiedzieliśmy się jakie plany ma resort w sprawie wynagradzania nauczycieli ani na jakim etapie są negocjacje ze związkami – podsumowała Krystyna Szumilas. – Nie jesteśmy w stanie zweryfikować danych MEiN. Nawet nie dostajemy materiałów, które są prezentowane – żaliła się.