Wiosna
tego roku była i jest bardzo burzliwa dla rodziców Starej Dąbrowy, Tłok, Adamowa
i Karpicka. Rodzice i nauczyciele zostali zaskoczeni pochopną decyzją władz
samorządu gminnego Wolsztyna o podjęciu działań zmierzających do likwidacji
szkół w tych miejscowościach, oprócz Karpicka, mimo iż władze kilka miesięcy
wcześniej zapewniały rodziców, że żadnych zmian się nie planuje.
Nasz Oddział ZNP był również negatywnie
ustosunkowany na próbę likwidacji tych szkół.
Należy przypomnieć, że od wielu lat
nasz Związek walczył o utrzymanie tych placówek oświatowych wskazując na
doniosłe znaczenie roli szkoły jako centrum kultury, tradycji, wychowania w
patriotyzmie w „malej Ojczyźnie”, kształcenia więzi młodego pokolenia ze swoją
miejscowością, itp. To nasz Związek, z udziałem rodziców, dyrektorów szkół i
nauczycieli, po wielu konsultacjach i różnych argumentach, opracował w ramach
reformy szkolnictwa nowy projekt sieci obwodów szkolnych, powołania
samodzielnych szkół z klasami I-III. IV-VI i czterech gimnazjów. Projekt został
przyjęty bez zastrzeżeń przez władze samorządowe, oświatowe i rodziców. Sieć ta
działała do dzisiaj.
Nasz Oddział ZNP w osobie prezesa
Sławomira Wieczorka podjął negocjacje z władzami miasta i gminy w sprawie
zaniechania likwidacji tych szkół wspierając podobne działania rodziców. Szkoły
udało się uratować mimo przekształcenia ich w filie szkół wyżej
zorganizowanych. Władze i tym razem zapewniły, że nie zagraża likwidacja żadnej
ze szkół.
Jest jednak problem, który będzie się
powtarzał jak bumerang. Aby istniała szkoła, muszą być w niej uczniowie.
Niepokoi drastyczny spadek liczby dzieci w tych miejscowościach mimo budowy
wielu nowych domów, zakładania młodych rodzin. Dziś rodziny wielodzietne to
rzadkość i kosztowny rarytas.
Chcąc utrzymać małą szkołę. Musimy
zatroszczyć się o zapełnienie klas I-III dostateczną liczbą naszych dzieci,
zapewnić im opiekę świetlicową na czas pracy rodziców, aby nie musieli zawczasu
przenosić je do szkół większych w mieście, unikać jak ognia łączenia klas w
ogniwach lekcyjnych (budzi to niepokój rodziców o poziom nauczania w klasach
łączonych).
Utrzymywanie małych szkół z niewielką
liczbą dzieci staje się pokusą dla władz w argumentacji o znacznych kosztach
ich utrzymania i próbach likwidacji tych placówek. Zauważmy, że wiele
sąsiednich gmin już dawno polikwidowało małe szkoły wiejskie z wielką szkodą
dla rozwoju tych miejscowości. Te wsie powoli wyludniają się i starzeją.
Warto przypomnieć, że rolę szkoły w
każdej, nawet małej miejscowości docenił już zaborca pruski budując w każdej
wsi pruską szkołę po to, by kształcić dzieci osadników pruskich i germanizować
polskie dzieci. Solidne budynki pruskie stoją do dziś, ale większość z nich
przeznacza się na inne cele.
Można też przytoczyć determinację
mniejszości polskiej na Litwie, gdzie Polacy za wszelką cenę utrzymują malutkie
polskie szkoły, bo w nich jest ostoja patriotyzmu, kształcenia historii Polski
i zachowania języka ojczystego. Bierzmy z nich przykład!
Reasumując spostrzeżenia:
·
Nie wolno
oszczędzać na oświacie i kształceniu naszych dzieci już od najmłodszych lat,
przecież to nasza przyszłość.
·
Zapewnić w tych
szkołach opiekę świetlicową nad dziećmi, których rodzice pracują w innych
miejscowościach.
·
Taka opieka
spowoduje, że dzieci nie będą przenoszone do innych obwodów szkolnych.
·
Unikać za wszelką
cenę łączenia klas, tzw. klas łączonych.
·
Władze
samorządowe muszą podejmować przemyślane decyzje poprzedzone szeroką dyskusją z
rodzicami na temat ewentualnych zmian w kształceniu dzieci.
Edward Laskowski
Wiceprezes Zarządu Oddziału ZNP
w Wolsztynie