25 września, 2017

Pożegnanie Pani Profesor Anny Hajduk

Pożegnanie Pani prof. Anny Hajduk
wygłoszone 16 września podczas uroczystości pogrzebowej przez dyrektor  
Liceum Ogólnokształcącego p. Katarzynę Lulkiewicz

Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.

Spokojna. Rzeczowa. Wymagająca. Kochana przez czworo wychowanych przez siebie dzieci i trzynaścioro wnuków. Na spotkaniach absolwentów zawsze otoczona gronem wdzięcznych wychowanków. Tak zapamiętamy Panią prof. Annę Hajduk, którą dziś z ogromnym smutkiem odprowadzamy na miejsce wiecznego spoczynku. Pani profesor na dobre wpisała się w krajobraz Wolsztyńskiego Liceum, choć przed laty zastrzegała się słowami, ja tu długo nie pobędę. Może w stosunku do wieczności to wcale nie długo, ale prof. Anna Hajduk spędziła w Wolsztynie przeszło 65 lat. Wolsztyn okazał się jej miejscem na Ziemi.
Pochodziła z ziemiańskiej rodziny o tradycjach społecznikowskich i katolickich. Urodziła się 10 kwietnia 1923 r. w majątku Planta koło Iwanisk na Kielecczyźnie, jako jedno z trzynaściorga dzieci Stanisława Morawskiego i Olgi z Duninów. Jak zawsze podkreślała była wdzięczna swoim rodzicom za twardą szkołę życia, za wymagania, które przed nią stawiano. Najpierw pobierała naukę w domu, potem w Gimnazjum Sióstr Niepokalanek w Szymanowie pod Warszawą i w Nowym Sączu. Już jako 11 – latka biegle posługiwała się dwoma językami. Dzięki zasadom wychowawczym ojca, które dziś pewnie wydałyby się nie do zaakceptowania, bardzo szybko nauczyła się języka niemieckiego i francuskiego. To one towarzyszył jej przez całe życie zawodowe.
Dom rodzinny Morawskich był w czasie wojny oazą dla wysiedlonej inteligencji. Był czas, że przy wspólnym stole zasiadano z rodziną Parandowskich, rektorem Uniwersytetu Poznańskiego prof. Rochowskim z rodziną.
W 1939 r. prof. Anna Hajduk zdała małą maturę w Nowym Sączu. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował jej dalszą naukę w liceum klasycznym. Mimo braku kwalifikacji pedagogicznych, przy wsparciu zaprzyjaźnionych nauczycieli, pani Anna zorganizowała dla młodszego rodzeństwa rodzinną szkółkę, do której uczęszczały też polskie dzieci z pobliskich domostw. W szkole, która powstała tymczasowo na wniosek Ojca Pani profesor, dzieci służby folwarcznej uczyły się pisania, czytania i liczenia z podręcznika „Ster”. Dodatkowo Anna w trybie tajnego nauczania uczyła języka polskiego, historii i geografii w zakresie szkoły średniej. Prowadziła także zajęcia z języka niemieckiego i francuskiego.
W 1941 r. zdała maturę w Szymonowie i zapisała się na tajny komplet w Iwaniskach w zakresie liceum handlowego. Zdobyła umiejętność maszynopisania i stenografii w języku polskim i niemieckim. Uczyła dodatkowo na tajnych kompletach w Gimnazjum handlowym w Iwaniskach. Jako niewykwalifikowana pielęgniarka, pomagała partyzantom z okolicznych lasów. W czasie wojny, po wkroczeniu wojsk radzieckich, jej rodzina została wydziedziczona i zmuszona do tułaczki po różnych miejscach; mieszkali m.in. w Grębowie koło Tarnobrzega. Tam Pani Profesor po wojnie (1945 – 1947) kontynuowała swoją pracę nauczycielską, która okazała się jej pasją. Wspominała wielokrotnie, że czasami od rana do nocy, w karczmie, przy dwóch lampach naftowych i tam przeżyła najwspanialsze chwile pracy nauczycielskiej. „Nie było dla niej rzeczy trudnych, a wyrzeczenie się czegokolwiek – było rzeczą normalną i akceptowaną”. Ucząc w Kielcach (1947 – 1951), za namową koleżanki podjęła eksternistyczne studia romanistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Od 1945 r. aktywnie działała w Związku Nauczycieli Polskich. 1 kwietnia 1951 roku podjęła pracę w Wolsztyńskim Liceum i chociaż na początku deklarowała, (jak już wspomniałam) że długo tu nie zostanie, pracowała tu przez 26 lat. W 1945 roku wyszła za mąż za Wiktora Hajduka. Ta decyzja po raz kolejny potwierdzała, że nie bała się wyzwań. Zdecydowała się podjąć obowiązek opieki i wychowania czwórki dzieci swojego męża. Zadanie wykonała wzorowo.
Początki pracy w liceum nie wywoływały, niestety, u Pani Profesor pozytywnych wspomnień. Trafiła bowiem na czasy, kiedy ze względów politycznych nie było mody na nauczanie języków zachodnioeuropejskich.
Pracowała wówczas Pani profesor w bibliotece i recenzowała książki do Głosu Nauczycielskiego. Nie trwało to długo, dyrektor Leon Wachowiak, zabiegając o dobry poziom placówki, wywalczył obecność języków obcych w nauczaniu.
Za pracę zawodową i związkową pani Profesor została uhonorowana m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Złotą Odznaką ZNP, wpisem do Księgi Pamiątkowej kuratorium Oświaty i Wychowania w Zielonej Górze „Zasłużeni dla Oświaty i Wychowania”, Medalem „Zasłużona dla Powiatu Wolsztyńskiego”, a także Medalem Tajnej Organizacji Nauczycielskiej nadanym przez Zarząd Główny ZNP.
Przez wiele lat była aktywnym członkiem ZNP, pracowała w Zarządzie Oddziału np. w Wolsztynie, a po przejściu na emeryturę w 1977 r. jeszcze bardzie włączyła się w działalność związkową. Przez kilka kadencji pełniła funkcję przewodniczącej Sekcji Emerytów i Rencistów przy Oddziale ZNP w Wolsztynie, a w ostatnich latach została Honorową Przewodniczącą Sekcji Emerytów i Rencistów Wolsztyńskiego Oddziału związku Nauczycielstwa Polskiego.
Droga Pani Profesor! Zapamiętamy Cię jako wybitnego filologa: romanistę i germanistę, wymagającego nauczyciela, który nie raz bywał surowy, ale i skuteczny. Zdarzało się, że nie przebierałaś w słowach, by zmotywować uczniów do nauki, a przy tym umiałaś też pochylić się nad każdym z dobrą radą w przezwyciężaniu meandrów językowych.
Nie miałam okazji być Pani uczennicą, szanowna Pani Profesor, ale nasze kontakty na spotkaniach pracowników czy zjazdach absolwentów potwierdziły, że potrafiła Pani oczarować swoim lotnym umysłem, erudycją, niezwykłym oczytaniem, a przede wszystkim skromnością. Te cechy urzekły także prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomira Broniarza, który odwiedził Panią w 2013 roku z okazji 90-tych urodzin, w Pani mieszkaniu pełnym książek.
W imieniu społeczności Wolsztyńskiego Liceum dziękuję za piękny przykład życia. Powtarzać będziemy nieustannie słowa zaszczepione Tobie przez Twojego Ojca Stanisława: „Obojętne co będziesz robić, ale to, co będziesz robić, musisz robić najlepiej, jak umiesz”.
Pokazałaś, że można tak działać, bo Ty, droga Pani Profesor, tak właśnie pracowałaś. Vouloire, c'est pouvoire.
Śmierć nie jest kresem Twojego istnienia. Żyć będziesz w pamięci swoich bliskich i w nas – następnych pokoleniach.
Spoczywaj w pokoju.
 

Łączna liczba wyświetleń