Pożegnanie
Pani prof. Anny Hajduk
wygłoszone
16 września podczas uroczystości pogrzebowej przez dyrektor
Liceum
Ogólnokształcącego p. Katarzynę Lulkiewicz
Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.
Spokojna. Rzeczowa. Wymagająca.
Kochana przez czworo wychowanych przez siebie dzieci i trzynaścioro
wnuków. Na spotkaniach absolwentów zawsze otoczona gronem
wdzięcznych wychowanków. Tak zapamiętamy Panią prof. Annę
Hajduk, którą dziś z ogromnym smutkiem odprowadzamy na miejsce
wiecznego spoczynku. Pani profesor na dobre wpisała się w krajobraz
Wolsztyńskiego Liceum, choć przed laty zastrzegała się słowami,
ja tu długo nie pobędę. Może w stosunku do wieczności to wcale
nie długo, ale prof. Anna Hajduk spędziła w Wolsztynie przeszło
65 lat. Wolsztyn okazał się jej miejscem na Ziemi.
Pochodziła z ziemiańskiej
rodziny o tradycjach społecznikowskich i katolickich. Urodziła się
10 kwietnia 1923 r. w majątku Planta koło Iwanisk na Kielecczyźnie,
jako jedno z trzynaściorga dzieci Stanisława Morawskiego i Olgi z
Duninów. Jak zawsze podkreślała była wdzięczna swoim rodzicom za
twardą szkołę życia, za wymagania, które przed nią stawiano.
Najpierw pobierała naukę w domu, potem w Gimnazjum Sióstr
Niepokalanek w Szymanowie pod Warszawą i w Nowym Sączu. Już jako
11 – latka biegle posługiwała się dwoma językami. Dzięki
zasadom wychowawczym ojca, które dziś pewnie wydałyby się nie do
zaakceptowania, bardzo szybko nauczyła się języka niemieckiego i
francuskiego. To one towarzyszył jej przez całe życie zawodowe.
Dom rodzinny Morawskich był w
czasie wojny oazą dla wysiedlonej inteligencji. Był czas, że przy
wspólnym stole zasiadano z rodziną Parandowskich, rektorem
Uniwersytetu Poznańskiego prof. Rochowskim z rodziną.
W 1939 r. prof. Anna Hajduk
zdała małą maturę w Nowym Sączu. Wybuch II wojny światowej
pokrzyżował jej dalszą naukę w liceum klasycznym. Mimo braku
kwalifikacji pedagogicznych, przy wsparciu zaprzyjaźnionych
nauczycieli, pani Anna zorganizowała dla młodszego rodzeństwa
rodzinną szkółkę, do której uczęszczały też polskie dzieci z
pobliskich domostw. W szkole, która powstała tymczasowo na wniosek
Ojca Pani profesor, dzieci służby folwarcznej uczyły się pisania,
czytania i liczenia z podręcznika „Ster”. Dodatkowo Anna w
trybie tajnego nauczania uczyła języka polskiego, historii i
geografii w zakresie szkoły średniej. Prowadziła także zajęcia z
języka niemieckiego i francuskiego.
W 1941 r. zdała maturę w
Szymonowie i zapisała się na tajny komplet w Iwaniskach w zakresie
liceum handlowego. Zdobyła umiejętność maszynopisania i
stenografii w języku polskim i niemieckim. Uczyła dodatkowo na
tajnych kompletach w Gimnazjum handlowym w Iwaniskach. Jako
niewykwalifikowana pielęgniarka, pomagała partyzantom z okolicznych
lasów. W czasie wojny, po wkroczeniu wojsk radzieckich, jej rodzina
została wydziedziczona i zmuszona do tułaczki po różnych
miejscach; mieszkali m.in. w Grębowie koło Tarnobrzega. Tam Pani
Profesor po wojnie (1945 – 1947) kontynuowała swoją pracę
nauczycielską, która okazała się jej pasją. Wspominała
wielokrotnie, że czasami od rana do nocy, w karczmie, przy dwóch
lampach naftowych i tam przeżyła najwspanialsze chwile pracy
nauczycielskiej. „Nie było dla niej rzeczy trudnych, a wyrzeczenie
się czegokolwiek – było rzeczą normalną i akceptowaną”.
Ucząc w Kielcach (1947 – 1951), za namową koleżanki podjęła
eksternistyczne studia romanistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Od 1945 r. aktywnie działała w
Związku Nauczycieli Polskich. 1 kwietnia 1951 roku podjęła pracę
w Wolsztyńskim Liceum i chociaż na początku deklarowała, (jak już
wspomniałam) że długo tu nie zostanie, pracowała tu przez 26 lat.
W 1945 roku wyszła za mąż za Wiktora Hajduka. Ta decyzja po raz
kolejny potwierdzała, że nie bała się wyzwań. Zdecydowała się
podjąć obowiązek opieki i wychowania czwórki dzieci swojego męża.
Zadanie wykonała wzorowo.
Początki pracy w liceum nie
wywoływały, niestety, u Pani Profesor pozytywnych wspomnień.
Trafiła bowiem na czasy, kiedy ze względów politycznych nie było
mody na nauczanie języków zachodnioeuropejskich.
Pracowała wówczas Pani
profesor w bibliotece i recenzowała książki do Głosu
Nauczycielskiego. Nie trwało to długo, dyrektor Leon Wachowiak,
zabiegając o dobry poziom placówki, wywalczył obecność języków
obcych w nauczaniu.
Za pracę zawodową i związkową
pani Profesor została uhonorowana m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji
Edukacji Narodowej, Złotą Odznaką ZNP, wpisem do Księgi
Pamiątkowej kuratorium Oświaty i Wychowania w Zielonej Górze
„Zasłużeni dla Oświaty i Wychowania”, Medalem „Zasłużona
dla Powiatu Wolsztyńskiego”, a także Medalem Tajnej Organizacji
Nauczycielskiej nadanym przez Zarząd Główny ZNP.
Przez wiele lat była aktywnym
członkiem ZNP, pracowała w Zarządzie Oddziału np. w Wolsztynie, a
po przejściu na emeryturę w 1977 r. jeszcze bardzie włączyła się
w działalność związkową. Przez kilka kadencji pełniła funkcję
przewodniczącej Sekcji Emerytów i Rencistów przy Oddziale ZNP w
Wolsztynie, a w ostatnich latach została Honorową Przewodniczącą
Sekcji Emerytów i Rencistów Wolsztyńskiego Oddziału związku
Nauczycielstwa Polskiego.
Droga Pani Profesor! Zapamiętamy
Cię jako wybitnego filologa: romanistę i germanistę, wymagającego
nauczyciela, który nie raz bywał surowy, ale i skuteczny. Zdarzało
się, że nie przebierałaś w słowach, by zmotywować uczniów do
nauki, a przy tym umiałaś też pochylić się nad każdym z dobrą
radą w przezwyciężaniu meandrów językowych.
Nie miałam okazji być Pani
uczennicą, szanowna Pani Profesor, ale nasze kontakty na spotkaniach
pracowników czy zjazdach absolwentów potwierdziły, że potrafiła
Pani oczarować swoim lotnym umysłem, erudycją, niezwykłym
oczytaniem, a przede wszystkim skromnością. Te cechy urzekły także
prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomira Broniarza,
który odwiedził Panią w 2013 roku z okazji 90-tych urodzin, w Pani
mieszkaniu pełnym książek.
W imieniu społeczności
Wolsztyńskiego Liceum dziękuję za piękny przykład życia.
Powtarzać będziemy nieustannie słowa zaszczepione Tobie przez
Twojego Ojca Stanisława: „Obojętne co będziesz robić, ale to,
co będziesz robić, musisz robić najlepiej, jak umiesz”.
Pokazałaś, że można tak
działać, bo Ty, droga Pani Profesor, tak właśnie pracowałaś.
Vouloire, c'est pouvoire.
Śmierć nie jest kresem Twojego
istnienia. Żyć będziesz w pamięci swoich bliskich i w nas –
następnych pokoleniach.
Spoczywaj w pokoju.